Muszę uczciwie przyznać że nie pamiętam kiedy w Polsce obchodzimy Dzień Nauczyciela...Nie bardzo pamiętam też jak on przebiegał gdy jeszcze chodziłam do szkoły. Generalnie mam bardzo dobrą pamięć do takich rzeczy tym bardziej moja luka pamięciowa dotycząca tego dnia jest tak zaskakująca...
Na Tajwanie ( a gdzieżby indziej) 28 września obchodzony jest Dzień Konfucjusza, który jest patronem nauczycieli. W świątyni Konfucjusza od bardzo rannych godzin- notabene 5 czy 6 rano (nie pamiętam dokładnie ale w pierwszym roku mojego pobytu mieliśmy ze szkoły wycieczkę właśnie do tej świątyni i uczestniczyliśmy w obrzędach, które dla nas nie znaczyły prawie nic ale były niezwykle egzotyczne i fascynujące- zrobiłam również z 1000 zdjęć- nie przesadzam- ale niestety zaginęły one w otchłani przeprowadzek...) zbierają się ludzie żeby uczestniczyć w uroczystościach... (Mnie przypominały one uroczystości kościelne). (W tym roku z powodu kiepskiej pogody uroczystości raczej się nie odbędą.)
Ale nie o tym miałam pisać a o dość groteskowej sytuacji która zaistniała można rzec na dniach...Mianowicie 28 września został uznany za dzień wolny od pracy dla wszystkich za wyjątkiem nauczycieli (żołnierzy i chyba jeszcze jakiejś jednej grupy zawodowej, przedszkolanki mają też wolne, w ubiegłych latach tylko przedszkola miały wolne - ludzie innych profesji normalnie pracowali )... (Oczywiście nikt z nas do pracy nie pójdzie ale zadecydowała o tym natura- szaleje u nas tajfun)
Jednak do tej pory nie mogę tego zrozumieć. Miałam iść do pracy w Dzień Nauczyciela, notabene moje święto a mój mąż, który z edukacją nie ma nic wspólnego cieszył się z tego że zostanie w domu...Czułam się mega oszukana i jednocześnie dostrzegam paradoks, który oprócz mnie chyba nikt inny nie dostrzega...
Mówiąc o zawodzie nauczyciela na Tajwanie to muszę przyznać że cieszy się on większym szacunkiem społecznym niż w Polsce (przynajmniej mi się tak wydaje) chociaż roku na rok obserwuję bardzo powolny proces degradacji pozycji nauczyciela oraz faworyzacji pozycji rodzica i ucznia co oczywiście związane jest w niskim przyrostem naturalnym (ujemnym ) oraz walką o każdego ucznia, który jest kurą znoszącą złote jajka dla szkół prywatnych jak i państwowych. Rodzice stają się mega roszczeniowi przy jednoczesnym minimalnym nakładzie własnym- w końcu oni płacą pieniądze to im się należy...Na Tajwanie problem jest ten o tyle skomplikowany o ile istnieją tutaj dwa rodzaje szkół i większa część dzieci jednak po zajęciach w szkole idzie do drugiej szkoły i spędza cały dzień poza domem, poza kontrolą rodziców, którzy zazwyczaj za wszelkie problemy wychowawcze obwiniają nauczycieli...
Eh, rozpisałam się a chciałam tylko podzielić się z Wami że w każdym państwie dochodzi do absurdów....
Nie wiem, czy umialabym sie przystosowac do tajwanskiego stylu zycia, ale pewnie z czasem czlowiek przyzwyczaja sie do wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńW PL Dzien Nauczyciela obchodzi sie 14 pazdziernika ;-)