Na całe szczęście Halloween mamy już za sobą :) Mogę odetchnąć z ulgą i cieszyć się że było, minęło i jeszcze długich 364 dni dzieli nas od tego potworka masowej kultury...Za rok obiecałam sobie że się "rozchoruję" koło 31 października i będę miała spokój:)
Moje doświadczenia oczywiście opisuję z racji bycia nauczycielem...O ile uczniowie uwielbiają się przebierać, paradować w kostiumach i prosić o cukierki tak dla mnie jest to koszmar...Dzieciaki podekscytowane do granic możliwości w dodatku poprzebierane że trudno rozpoznać, wszędzie walają się papierki z cukierków, parady uliczne z dziećmi które jeszcze dobrze nie chodzą otoczone samochodami i skuterami...No i w tym całym zamieszaniu trzeba uważać żeby nic się nikomu nie przydarzyło...
Za rok pewnie dojdzie jeszcze nowy element- przebranie Adusi, jakoże do tego czasu na pewno będzie już chodziła do jakiegoś przedszkola a jak to tutejsze przedszkola dwoją się i troją w wymyślaniu atrakcji dla rodziców (tak, dla rodziców bo dzieciom to wszystko jedno - one chcą się bawić i najlepiej jak najprościej...rodzicom zaś marzy się co najmniej poziom nauczania rodem z Harvardu)...
W tym roku Adzik został przebrany za owieczkę i było jej rzeczywiście wszystko jedno podejrzewam jednak że w przyszłym roku nie pójdzie tak gładko bo Adzik charakter odziedziczyła po tacie i jak się uprze to nie ma bata :)
Super mała wygląda, a jesli chodzi o Twoje podejście do halloween to wcale ci sie nie dziwie :)
OdpowiedzUsuńW Polsce takie Halloween nie istnieje:) Choć ja przyznam, że lubię takie przebierane imprezki z piekła rodem:)
OdpowiedzUsuńPiękna Adusia :)
OdpowiedzUsuń