Tradycyjnie piątego dnia piątego miesiąca księżycowego obchodzimy w Azji Święto Smoczych Łodzi. Do tej pory nie było to moje ulubione azjatyckie święto ale podobnie jak w przypadku Wielkanocy trochę mi się zmieniło podejście w tym roku. Polubiłam je i szczerze się nie mogę doczekać kolejnego!
W tym roku mieliśmy z tej okazji 4 dniowe wolne (odpracowujemy jednak jeden dzień laby w sobotę więc trochę średnio) i postanowiłam że ja tez zrobię sobie wolne od wszystkiego.
Oczywiście plany planami a i tak całą sobotę odgruzowywałam dom - jak zwykle zresztą - przebywając na zewnątrz po kilkanaście godzin dziennie gdy wracam do domu po 8 bitych godzinach nauczania + dodatkowe przerwy + dojazdy marzę tylko o tym żeby się wykąpać, tudzież wykąpać Adzika a potem siebie i iść spać...
Po gruntownych porządkach postanowiłam zrobić sobie prawdziwe święta trochę rodem z Polski bo i sałatka i ciasto i nawet galaretę z drobiu zrobiłam...W każdym razie po pracowitej sobocie mogłam się byczyć przez 3 dni.
Trochę zwiedzaliśmy, trochę nam się pogoda nie udała, trochę lenistwa też popełniliśmy i było fajnie. Objadłam się polskich specjałów oraz tajwańskich pierogo-gołąbków zawijanych w liście bambusa nadziewanych mięsem, orzeszkami, żółtkiem od jajka i grzybami.
Pojeździliśmy po okolicznych górach i plażach oraz dotarliśmy nawet do centrum Taipei gdzie spędziliśmy kilka godzin w muzeach...I myślę że to będzie nasza tradycja a przynajmniej bym chciała żeby chociaż jedno święto spędzać trochę inaczej a muzea w Taipei świetnie się do tego nadają oraz wszystkie maja klimatyzację co bardzo się przydaje gdyż tradycyjnie od Święta Smoczych Łodzi dociera do nas fala gorąca, która trzyma aż do września
Aduś piękna jak królewna. Widać, że w tym roku kwitniesz i widać skutki pozytywnego myślenia, nawet nielubiane rzeczy mają swoje lepsze strony. Pozdrowienia z Polski! :)
OdpowiedzUsuń