MRT to nazwa tajwańskiego metra. Codziennie do pracy podróżuję merem, zajmuje mi to ponad godzinę dziennie. Od początku ciąży najgorsze samopoczucie spotyka mnie właśnie w metrze. W pierwszym trymstrze miałam zawroty głowy i było mi niedobrze. Niestety wieczorami metro jest bardzo zapchane, więc gdy nie było widać jeszcze brzuszka trudno było dopchać mi się do miejsca siedzącego. Pamiętam, że kilkakrotnie zdażyło mi się pomyśleć iż nie dojadę do domu w jednym kawałku.
Teraz przy końcówce drugiego trymestru mam kłopoty z dusznościami...Nie wiem czemu ale tylko w metrze mam owe duszności, co sprawia, że jazda metrem jest bardzo nieprzyjemna...
Od kiedy brzuszek stał się widoczny mogę bez obaw zajmować wyszczególnione miejsce w wagonie tzw. "Boai zuo" czyli miejsce specjalnej troski przeznaczone dla osób starszych, kobiet w ciąży, osób z dzieckiem lub niepełnosprawnych. Miejsca te mają inny kolor, granatowy więc łatwo je rozróżnić. Często się jednak zdaża, iż siadają tam osoby nieuprawnione...
Czy Tajwańczycy widząc kobietę w ciąży są skłoni ustąpić miejsca? Tak, mi się często zdaża, iż panie w średnim wieku lub koło 30-stki, 40-stki ustępują mi miejsca. Nigdy niestety nie zdażyło mi się aby jakikolwiek pan zaoferował swoje miejsce. Zazwyczaj panowie (na mój widok) zapadają w głęboki sen i śpią aż do wyjścia:). Młodzież też nie jest chętna ustąpić...
Mówiąc o metrze tajwańskim nie mogę się powstrzymać przed porównywaniem go z naszym metrem w Warszawie...Gdy przyjechałam 6 lat temu na Tajwan metro miało kilka linii..
Od tego czasu Tajwańczycy sukcesywnie otwierają raz w roku jedną, nową linię metra...Dziś trasa metra wygląda następująco:
Plany sięgają 30 następnych lat. Widząc szybkie postępy budowy, wierzę jednak że w ciągu 20 lat uda się wybudować wszystkie linie...Ciekawe ile linii metra będzie w Warszawie za 20 lat???
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Czekam na Twój komentarz:)