Dziś trochę o naszych mniej lubianych owocach, które ze względu na dużą zawartość wody świetnie sprawdzają się w naszych upałach... Arbuzy bo o nich mowa na Tajwanie są dostępne praktycznie przez cały rok ale dopiero w lecie smakują tak jak powinny - czyli są soczyście słodkie:)
Nie przepadam za arbuzami bo według mnie mają za mało "ciała" :) Można u nas kupić czerwone i żółte, które trochę różnią się smakiem...Czerwone jednak smakują tak prawie jak w Polsce (tutaj chyba są jednak ciut słodsze) i ustępują miejsca moim ulubionym czyli tym z Krymu:)
Adusia posmakowała, podotykała i nie bardzo jej smakowało...Pewnie będę próbować przekonać ją do arbuzów bo jednak ostatno coś mało wody pije...Nawet byliśmy u lekarza zbadać mocz czy czasem jakaś infekcja się nie przytrafiła ale na całe szczęście wszystko jest w porządku...
Pozdrawiamy wszystkich i życzymy udanego weekendu ;)
Slodziak z malej ;-)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się jej, ja też nie lubię arbuzów, Wszystkich to dziwi ;)
OdpowiedzUsuńMoja Ala też nie lubi tych wodnistych owoców i warzyw ani arbuz ani melon ani ogórek jej nie podchodzą...
OdpowiedzUsuńTrafiłam na wasz blog i jestem zachwycona. Córcia jest przxe śliczna!
OdpowiedzUsuńPiękna córcia!!
OdpowiedzUsuńJa nie lubię arbuza, mąż nie lubi arbuza, a...
Laura zakochała się w nim od pierwszego zasmakowania(dzięki babci::)