Dawno nie było u mnie nic muzycznego. Tym razem jednak nic koreańskiego czy "skocznego", tylko coś bardziej w moim stylu. Na Tajwanie nastała aura jesienna i bardziej pasują do niej spokojne, nastrojowe kawałki.
Dziś o dziwo coś tajwańskiego. Dlaczego o dziwo? Bo ja bardzo nie lubię tajwańskiej muzyki. Jeśli jedzenie tajwańskie mogę zaliczyć do jednych z najlepszych na świecie, tak ich muzykę mogę zaliczyć do jednych z najgorszych niestety...Królują tu "ballady", senne jakby pomiałkiwania, zupełnie bez sensu pod względem muzycznym i lirycznym...
No, ale są wyjątki. Takim wyjatkiem jest Stanley Huang (być może dlatego, że wzoruje się na "zachodnim" stylu). Generalnie jest to moja ulubiona piosenka tajwańska i dziś na nową ją sobie przypomniałam....
Zdjęcia oczywiście pochodzą z Internetu... |
A co u mnie w ten piątkowy późny wieczór? W tym tygodniu zaliczyłam niestety spadek formy. Jestem senna, zmęczona, boli brzuch, spina się i twardnieje...Generalnie kiepsko...Mam nadzieję że po weekendowym odpoczynku będzie lepiej (chyba rzeczywiście powyżej ósmego miesiąca nie powinno już chodzić się do pracy). A jutro czas na małe zwiedzanie...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Czekam na Twój komentarz:)