niedziela, 31 marca 2013

Niemowlę na weselu

Jak w tytule: niemowlę na weselu na dodatek tajwańskim (znacząco różniącym się od polskiego) to niesamowita atrakcja dla gości (nawet większa niż państwo młodzi hehee) oraz chwila wytchnienia dla rodziców jak i grozy patrząc jak dziecko wędruje z rąk do rąk (główka niestety częściej była niepodtrzymywana i trochę bujała się na boki a ja miałam wrażenie że zaraz mała się przełamie).
 


 
Pojedliśmy nie popiliśmy gdyż na tajwańskich weselach chodzi bardziej o jedzenie niż picie, tańców nie było, były zdjęcia i przebieranki panny młodej (pięć razy).


Panna młoda miała cudną suknię ale zanim zdążyłam ją obfotografować zdążyła się już przebrać w jakieś niebieskie brzydactwo:(
 
Kulki na słodko posypane orzeszkami- jedyne danie na słodko:(

Ziemniaki jako przystawka:)
 

Nóżka homara....Mniam:)

Zupa z ptasich gniazd;)
 
O weselu kuzyna męża dowiedziałam się bodajże we czwartek wieczorem i oczywiście zupełanie nie byłam przygotowana na taką okazję. Cóż, musiałam się ratować ciążową sukienczyną i gdyby nie fakt że mąż w natłoku obowiązków ojcowskich miał prawo zapomnieć mnie uprzedzić odpowiednio wcześniej, mocno by mu się dostało...A tak przynajmniej zaoszczędziłam na sukience:)
 

U cioci na kolanach...A my zajadamy:)
 
Zmiana pieluszki


 
 RuoRuo (zdrobnienie jej chińskiego imienia- Giżanka mnie pytała kiedyś w komentarzach i ja jeszcze nie zdążyłam na nie odpowiedzieć- z góry przepraszam wszystkich, w tygodniu nie nadążam niestety)była bardzo grzeczna, tyle osoób ją nosiło, przytulało, wyrywało z rąk dosłownie a ona tylko patrzyła na nich i robiła zdziwione miny jakby chciała zapytać "A przepraszam, o co chodzi":).
Ja byłam trochę zestresowana co będzie jak zacznie płakać na całe szczęście muzyka grała tak głośno że i tak by ją zagłuszyła...

 
A tak z kulturoznawczego punktu widzenia to wesele tajwańskie nie należy do szczególnie ciekawych...Rodzina i znajomi (im więcej tym więcej czerwonych kopert się dostanie a co za tym idzie koszty wesela być może się zwrócą) spotykają się w restauracji i jedzą...

Pan i Pani Młoda - zdjęcie zdjęcia ślubnego


Element wystroju sali
  
Pojawiają się państwo młodzi, panna młoda przebiera się oczywiście kilka razy w trakcie, często śpiewają coś razem, chodzą od stolika do stolika i przepijają do gości, rozdawane są różne bajery (my dostaliśmy watę cukrową, były też maskotki ale średnie więc nie będę sobie domu zaśmiecać), jak wydane zostaną wszystkie potrawy z menu (około 2-3 godziny trwa takie wydawanie dań) to goście się rozchodzą i tyle....

 

wtorek, 26 marca 2013

9 tydzień - bilans, szczepienie i inne "kwiatki"

Mamy już 9 tygodni życia Ady za sobą...Z tej okazji dostaliśmy sms od ministerstwa zdrowia że zapraszają nas na bezpłatne szczepienie 5w1. Zaliczyliśmy też bilans dwumiesięczniaka z którego wynika że Adriana waży już 6300 gr (czyli około 6100 gr zawsze odejmuję około 200 gr bo Adzik miał kilka warstw ubranek na sobie i pieluchę być może mokrą) oraz mierzy 58 cm (moje domowe pomiary okazały się całkiem miarodajne). Obwód główki zwiększył się o prawie centymetr...I wynika że jest troszkę pulchniejsza niż inne dzieci- lekarz trochę to podkreślił ale nie mówił całe szczęście o racjonowaniu mleka...
 
 
 
Poza tym ja zaliczyłam kolejne zapalenie piersi (dreszcze w metrze wzbudziły przerażenie współpasażerów) oraz przeziębienie (po nerwowych namowach męża poszłam do lekarza i teraz łykam 3 razy dziennie po 6 tabletek). W związku z powyższym nie dałam rady w ogóle ćwiczyć zatem w dalszym ciągu jest 45 kilo i trochę...Dalej około 3-4 razy ściągam mleko laktatorem a reszta normalnie z piersi...Karmień nocnych jest bardzo dużo, praktycznie co 2 godziny, ale czytałam że mała w ten sposób sobie rekompensuje brak mamy w ciągu dnia...
 
 
 
 Weekend upłynął pod znakiem notowania czasu drzemek i jedzenia Ady gdyż chcę powoli wprawadzać jakiś rytm dnia...Jak na razie obserwacja nie przynosła jakichkolwiek wniosków ale dalej będę zapisywać wszystko i może po tygodniu coś się wyklaruje...
 
 
Na razie Adzik śpi ale zapowiada się kolejna ciężka, poszczepienna noc...Po powrocie trochę krzyczała i był to bardzo dziwny krzyk jaki nigdy się nie zdarzał...Oczywiście oczytałam się o tak zwanym krzyku mózgu i jestem trochę przerażona jak się potoczą kolejne godziny...Mała też ma trochę biegunki chyba ale powiedzieli w szpitalu że tak może się zdarzyć.
 
 
Na pocieszenie dla wszystkich spragnionych wiosny muszę napisać że u nas też ostatnio zimowo, zimno i deszczowo- czekamy na lato...(wiosna na Tajwanie prawie nie istnieje, nagle po zimie robi się gorąco i coraz bardziej gorąco i tak do końca października).

piątek, 22 marca 2013

2 miesiące

No i stuknęły nam dwa miesiące! To znaczy Adriance:). Mała teraz odsypia przepłakane popołudnie- podobno od 15 do 20 płakała prawie cały czas w końcu padła ze zmęczenia- ale mi jej szkoda...Naprawdę nie wiem co jej jest, na kolki to nie wygladało, zaparć już od tygodni nie ma, ładnie je i przybiera na wadze...Może tęski za mną albo po prostu ten typ tak ma...Cóż chyba trzeba to przeczekać...
 
 
 
  • A teraz krótkie podsumowanie ostatnich dwóch miesięcy:
 
  • Adriana waży już 6 kilo (waga domowa) i mierzy 58 cm (również mierzona w spartańskich warunkach domowych)



 
  • Adzik je koło 10-ciu razy dziennie z tym że częściej i więcej w nocy gdy ma "bufet" pod nosem... Na raz potrafi wypić ponad 120 ml mleka...
 
  • Ulubiona pozycja do snu to ta na brzuszku...
 
  • Wskoczyliśmy w pieluszki Pampers rozmiarówka S. I muszę przyznać że za długo czekaliśmy ze zmianą rozmiaru...Już dawno mogła nosić S...Z M-ką nie będziemy czekać...
 
  • Ubranka rozmiar 62 oraz zdaża nam się założyć coś 3 do 6 miesięcy...Wynika to jednak głównie z kiepskiej rozmiarówki ubranek...
 
  • Mocno już trzyma główkę...Ale ostatnio coś nie chce "ćwiczyć" trzymania jej leżąc na brzuszku...Muszę dopilnować żeby tata w ciągu dnia obracał ją na brzuszek...
 
 
 
  • Uwielbia ssać kciuk i rączkę...Smoczka nie toleruje i dałam sobie spokój z szukaniem odpowiedniego...Kilka smoczków zginęło nam w niewyjaśnionych okolicznościach i podejrzewam że kocurek Mickey maczał w tym palce;)
 
  • Reaguje na grzechotkę i da się nią zabawić przez jakiś czas...
 
  • Karuzela zaczyna się być w centrum uwagi tak że już kilka razy zmienialiśmy baterie:)
 
  • Kolki nękały Adzika regularnie ale od 3 dni jest cisza...
 
  • Adrianka zaczyna coraz radośniej i głośniej gaworzyć...
 
 
  • Przeszliśmy przez dwa skoki rozwojowe ale pierwszy był nierozpoznany, drugi za to trwał bite dwa tygodnie w ciągu którego o mało nie padliśmy trupem z wyczerpania...Strach się bać co będzie potem...
 
 
 

wtorek, 19 marca 2013

O wszystkim i o niczym

Korzystając z pierwszej dłuższej (czyli przekraczajacej 5 minut) dzisiaj drzemki Adzika (mamy 21 na Tajwanie) postanowiłam napisać dwa słowa co u nas. Na wstępie przepraszam że tak opieszale odpowiadam na komentarze ale minie chyba jeszcze jakis czas zanim na nowo poukładamy sobie nasz dzienny grafik.
 
 
 
A co do odpędania złego ducha to można powiedzieć że został odpędzony to znaczy Ada od 2 dni płacze o wiele mniej a wczoraj przespała 3 godziny w nocy. Mi się wydaje że po prostu skok się skończył (trwa on do 9 tygodnia a Ada weszła w 8 + dodatkowy tydzień w brzuchu).
 
Brawo! Własne raczki są najlepsze do ssania...Już nie szukam smoczka, trudno raczki muszą wystarczyć...
 
Mamy już 8 tygodni za sobą i coraz lepiej się poznajemy. Adzik tyje i rośnie, do walizy spakowana już została pokaźna ilość ubranek w rozmiarze NB i 56 a również niektóre 62...Męczą nas kolki i pojawiaja się one o dość ustalonej porze czyli wieczorem koło 20.30 i rano koło 11...
 
Tata padł ze zmęczenia, Ruoruo zaś w ogóle nie wygladała na zmęczoną:)
 
Właśnie rozpoczęłam trzeci tydzień pracy i jest już lepiej, to znaczy przyzwyczajamy sie do karmień, do odciągania mleka w pracy ( nie jest tak źle od kilku dni bo mleko leci ekspresowo i jest go więcej ) i do pracy w ogóle w stanie totalnego zmęczenia...
 
Dziś u nas było około 30 stopni i powoli czuję lato... Niestety waga spada bardzo wolno- obecnie 54.50 kg no i jest oponka... Postanowiłam od pierwszego kwietnia zacząć ćwiczyć i nawet wyciągnełam mój rower ze schowka...Mam nadziekę że będę mieć czas na ćwiczenia gdyż moja figura pozostawia wiele do życzenia:(
 
 
 
Przede mną pierwsze poważne zakupy zabawkowe, co powinnam kupić, oczywiście mam na oku Zośkę- żyrafę, jakąś grzechotkę- no generalnie nie jestem w temacie zupełnie, może ktos mi coś poleci dla 2 miesięcznego maluszka...

Postanowiłam odświeżyć trochę karuzelę i myślę jeszcze o pomalowaniu jej na jakić zywy kolor. Lóżeczko zmieniło pokój bo w sypialni tylko zajmowało miejsce...Mała "śpi" z nami w łóżku...

poniedziałek, 18 marca 2013

Odpędzanie złego ducha

Dziś tak na szybko, bo Adzik właśnie zasnął a znając jej przyzwyczajenia mam około 5 minut (jeśli dobrze pójdzie). Byliśmy w świątyni taoistyczno-buddyjskiej aby odpędzić złego ducha co to nie pozwala Adzie zasnąć:).

Tak wygląda świątynia Baoan niestety niedziela to nie jest odpowiednia pora do fotografowania...Człowiek na człowieku...

Od razu zaznaczam że nie jestem wyznawczynią żadnej azjatyckiej religii oraz w odpędzanie duchów nie wierzę ale byłam ciekawa jak to wyglada no i wyszłam z założenia że nigdy nie zaszkodzi a nóż pomoże...



Na miejsce dojechaliśmy dopiero po południu bo ja po nieprzespanej nocy (poszłam spać dopiero koło 8 rano a potem Adzik miał dwa ataki kolki(???) w odstępie godzinnym i darł się w niebogłosy więc nie było mowy o spaniu)obudziłam się koło 14, Ada spała przez cały czas i nic jej nie wybudziło.
 

 
Na miejscu powitały nas dzikie tłumy tajwańczyków no i oczywiście nie dało się zrobić jakichkolwiek zdjęć...Zapaliliśmy trociczki, zakupiliśmy pożywienie dla bogów(???) no i poszliśmy stać do kolejki na odpędzanie. Wyglądało to tak że pani lub pan machał kadzidełkiem coś tam mówił i po chwili było po wszystkim...








Na zakończenie dnia zakupilismy lody z mango no ale mi się przypomniało że przy karmieniu trzeba unikać dużopestkowych owoców więc zjadłam tylko odrobinę, odbiję sobie w lecie z nawiązką...



 
A Adzik spała od południa do wieczora z kilkoma przerwami...Jakakolwiek próba wybudzenia kończyła się niepowodzeniem...Teraz też śpi, aż strach pomyśleć co się będzie działo w nocy...Mamy plan na przetrzymywanie jej w środku dnia no ale jak dziecko jest tak zmęczone to jest to trochę trudne do zrealizowania...Cóż, zobaczymy co przyniosą kolejne dni...W nowym bujanym łóżeczku trochę leży, trochę śpi ale jak na razie szału nie ma:(

sobota, 16 marca 2013

Czy to skok rozwojowy nr 2 ?

Dziś nie będzie pięknie, gładko i przyjemnie jaka to Ada jest kochana, śliczna i cudowna...Długo myślałam czy pisać niniejszego posta wszak dzieci bywają marudne, płaczą- to normalne, no ale padamy z mężem na przysłowiowy "pysk" i warto odnotować chyba ten fakt:). Za kilka lat jak sobie będziemy przeglądać bloga, wspomnienia ostatnich 3 tygodni mam nadzieję powrócą ale jako temat do żartów...
 
 
 
No więc mamy w domu "wyjca" to oficjalne...Nie wiem do końca czy to efekt skoku rozwojowego nr dwa, który przypada na 7-9 tydzień (Ada urodziła się później więc u niej mogło zacząć się koło 6 tygodnia), czy skok rozwojowy spotęgowany przez dwa szczepienia, czy stres spowodowany moim powrotem do pracy a może wszystko na raz...



No w każdym razie jest u nas płacz i zgrzytanie zębami (płacz Ady i zgrzytanie zębami moje i męża- bardziej męża bo on jest z nią non stop). Dziś po raz pierwszy mam chwilę żeby włączyć swój komputer, nie licząc oczywiście nocnego zabawiania Ady (nie śpi w nocy w ogóle, ewentualnie drzemie noszona na rękach a jak się ją odkłada zaraz jest ryk),  gdzie kładłam się spać koło 7 rano żeby wstać za 2- 3 godziny na karmienie i potem do pracy....



Jakoś to przetrwamy no ale jest ciężko dla całej naszej trójki...Mąż niedosypia, zabawia, staje na rzęsach, ja padam w metrze jadąc do pracy i tam ledwo stoje na nogach a Adzik....No właśnie, co jest z Adzikiem  - podobno wszystko w porządku...Była oglądana przez lekarzy bo bałam się że coś nie tak z jej napięciem mięśniowym, nie ma już problemów z gazami, probiotyki dalej bierze, kupki robi pięknie, kolka??? Być może to kolka...Czy kolka może trwać cały dzień???



W efekcie kupiliśmy sobie chyba bardziej niż Adzi "prezent" w postaci automatycznego krzesła wielozadaniowego...Służy ono jako łóżko, potem jako krzesełko do nauki jedzenia, najważniejsze że Adzik może leżeć i spać na płasko a krzesło samo ją buja...Czy mała zaakceptuje takie bujanie okaże się na dniach...
 
 



 
 

wtorek, 12 marca 2013

7 tydzień

Dziś w szybkim skrócie co u nas i dlaczego nas tak długo nie było...A więc zaczełam pracować w zeszły poniedziałek i od tego czasu nie wiem jak się nazywam:)- dosłownie i w przenośni. Brakuje mi czasu na wszystko niestety. Wracając z pracy prawie biegnę do domu bo czeka tam na mnie stęskniony maluszek często głodny i zły:). Na razie jestem w fazie dopracowywania szczegółów mojego grafiku na następnych parę miesięcy no ale juz widzę że lekko nie będzie.
 
 
Chyba jest zawiązana ciut za wysoko...Ciągle jeszcze dopracowuję technikę wiązania...
  
 Największym moim problemem w tej chwili jest brak czasu na odciaganie mleka w pracy...Mam dwie przerwy po 15 minut co nie starcza na opróżnienie jednej piersi nie mówiąc już o dwóch...Nie zawsze też przez wyjściem do pracy Adzik jest głodny co oznacza że muszę dodatkowo ściągać mleko przed no i czasem po pracy- słowem wiszę na laktatorze, w przerwach Adzik wisi na piersi i coraz lepiej zaczynam rozumieć iż albo laktator i ściąganie pokarmu albo karminie piersią...No cóż spróbuję pociągnąć tak chociaż do ukończenia przez Adę 3 miesiąca a potem zobaczymy...
 
Nareszcie jakiś dziewczęcy akcent:) Prezent od cioci Gosi...
  
 W zeszły wtorek bylismy na szczepieniu, które mała zniosła całkiem nieźle - trochę popłakała w trakcie i po powrocie do domu i tyle.
 
Tydzień temu ważyła 5600 gr przy 56 cm wzrostu...
 
Obwód główki z 33cm zwiększył się do 38 cm a więc mała rośnie i rośnie...
 
Spacer po rezydencji...Niestety mieliśmy tylko 20 minut bo już zamykali więc zdjęcia na szybko ze śpiacą Adą...
 
Obecnie nosi rozmiar 62 cm a nawet 68:).
 
Pieluszki zmienilismy z New Born Premium Care na zwykłe New Born bo są większe ale widzę że jeszcze z tydzień i wskoczymy w S...
 
Ciężko mi wyrwać wózek tacie...
 
 Śmieje się ślicznie zwłaszcza do taty i grucha sobie coś cichutko a czasem uda jej się wydać jakiś głośniejszy dźwięk i wtedy jest mocno zdziwniona co to i dlaczego...
 
 
  
Zaczęła jeść swoje piąstki i powoli łapie różne rzeczy (jeszcze nieświadomie chyba)...
 

 
Nietoleruje smoczków- w domu mamy już 4 i żaden jej nie podchodzi...Cóż trzeba szukać dalej...
 
 
 
Obecnie przez zamieszanie z butelkami i karmieniem nie mam pojęcia ile zjada...Gdy jestem w domu staram się karmić ją jak najczęściej a zawsze w lodówce czekają na nią 3 butelki po około 100ml mleka- nie zawsze zjada wszystkie...
 
 
 
Ma bardzo mocny odruch moro- często się wybudza więc w dalszym ciagu jest obwijana w "mumię"
 
Typowa sceneria tajwańska...
 
Powoli zaczyna tolerować jazdę samochodem...
 
 
 
Uwielbia zasypiać na brzuszku, czy to sama leżąc czy na kimś czy przytulona do mnie w chuście...
 
".src='http://code.jquery.com/jquery-latest.js'/>