Spóźnione, bo spóźnione no ale lepiej późno niż wcale:) Wczoraj na Tajwanie ( i w całej Azji Południowowschodniej) obchodziliśmy tzw "Białe Walentynki"...Co to za święto? Już odpowiadam- w skrócie jest to japońska odpowiedź na nasze "Czerwone" Walentynki:)
O co w tym w ogóle chodzi...Mianowicie (teraz będzie trochę z kulturoznawczego punktu widzenia) musimy wiedzieć iż cała kultura azjatycka opiera się na kilku filarach - jednym z nich jest "przysługa" ty pomagasz mi- ja muszę się odwdzięczyć bo inaczej (i tu kolejny filar) stracę twarz - a utrata twarzy to najgorsza obok utraty pieniędzy (jeden z filarów) z możliwych opcji...Często jest tak żeby nie utracić twarzy ludzie są w stanie naprawdę dużo zrobić...Trochę jak u nas "zastaw się - a postaw się".
A gdzie w tym wszystkich Walentynki? No właśnie! Ktoś kupił ci prezent, dostałaś czekoladkę/kwiaty/misia przytulankę, no fajnie ale też niefajnie. Dlaczego? Bo musiasz się teraz zrewanżować...I musi to być coś fajnego:)
Ukochana minka Adusi:) Tata ją nauczył:) i nawet się przyznał że to on!!! |
U nas Adusia dała tacie Kinder czekoladki i oczywiście sama ich trochę też podjadła:) A co, w końcu są Walentynki - kolejne (tym razem chińskie) mamy w lipcu...Szczerze, to uwielbiam to, że mogę świętować na tyle sposobów...Zanim Adzik dorośnie będziemy mieli całą wielką jak ocean pacyficzny (bo przy tym akaurat mieszkamy) tradycję obchodzenia świąt i praktycznie w każdym miesiącu coś się trafi;)
Ci ojcowie, zawsze coś wymyślą! Dziubek przesłodki!
OdpowiedzUsuńU nas tata też przoduje w nauce, chyba wszystko co umie mała, wyszło początkowo od taty. Wyjątek, udawanie ataku wyjącego Apacza, to moja zasługa ;)
I wielkie dzięki za wpis okołokulturowy, o traceniu twarzy słyszałam, ale o białych walentynkach nic a nic. To młode święto i widocznie mało osób je wychwytuje przy krótkich wyjazdach do Azji. A mnie takie rzeczy ciekawią najbardziej, nie odhaczanie atrakcji turystycznych, ale właśnie poznawanie kultury, tego jak ludzie żyją ze sobą i czym można ich uradować, a czym niechcący urazić. Tego jak jedzą, co jedzą, kiedy jedzą też ;)
Te podkolanóweczki podbiły moje serce. <3
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa z tymi "białymi" walentynkami, możliwe, że u nas w domu równiez wprowadzę ten ciekawy zwyczaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Zapraszam do nas http://memoriems.blogspot.com
Bede zagladac :)
OdpowiedzUsuńBiale walentynki pasuja corci. :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :)
Co miesiąc jakieś święto - fajnie :)
OdpowiedzUsuńŚliczna perełka :)
Jaka słodka biała panienka, no i te skarpetki :)
OdpowiedzUsuńŚwietna tradycja! Każda okazja jest dobra, żeby poświętować!
OdpowiedzUsuń