Wczoraj wybrałam się do Ikei...Nieczęsto tam bywam gdyż jest to dość daleko ode mnie, a mąż szczególnie nie lubi mnie tam zabierać. Twierdzi,że 90% rzeczy które tam chce kupić są właściwie nam niepotrzebne i tylko zagracają dom (D. jest skrajną wersją minimalisty...w przeciwieństwie do mnie). Jak zwykle ma racje bo ja w Ikei dostaję jakiegoś zaćmienia umysłu i wszystko bym kupiła- bo fajne.
Tu na Tajwanie brakuje mi sklepów z wyposażeniem wnętrz, z ozdobami czy pierdółkami, więc pewnie dlatego jak już raz na ruski rok wybiorę się do Ikei to zazwyczaj źle to się kończy.
Wczoraj jednak, jakoże byłam sama z racji ciąży i tego że nie można dźwigać nie kupiłam prawie nic- lampę bo zrobiona w plastiku ważyła jakieś 200g i kilka sztucznych orchdei, bo jakoś nie mogę doprosić się żywych...(mąż obiecał po porodzie:)). Generalnie chciałam zobaczyć kołdry, gdyż noce zaczęły być chłodnawe a naszej starej kołdry nie mogę się doszukać. Pewnie zaginęła podczas przeprowadzki. Chyba kupię kołdrę złożoną z dwóch tzw 3+1 na każdą porę roku...No ale tym razem wezmę już D. ze sobą niech on dźwiga.
Nie byłabym sobą gdybym po szczęśliwie zakończonych zakupach nie kupiła ulubionych ciasteczek imbirowych, pieczywa chrupkiego oraz nie zjadła ukochanych lodów...
Dziś na Tajwanie jest święto narodowe, aż chciałoby się powiedzieć dzień niepodległości aczkolwiek wszyscy którzy znają historię Tajwanu wiedzą, że niepodległość to trochę niewygodne słowo. Dziś się nie pracuje, są parady, przemówienia, defilady, ulice są ustrojone flagami....a ja siedzę w domu. Coś się źle czuję ostatnio, może to przyczyna nowej diety? Tnę węglowodany gdzie popadnie, jem co 2-3 godziny głównie białko, zero owoców- nie puchnę ale ciągle mi niedobrze i jestem słaba. Już nie wiem co gorsze...Mam nadzieję, że mój organizm się wkrótce przyzwyczai...:(
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Czekam na Twój komentarz:)