Temat przebarwień stał się bliskim mi tematem zupełnie niedawno gdy z niemałym przerażeniem odkryłam, że skóra moich rąk i dłoni pokryła się jasnobrązowymi cętkami i bynajmniej nie był to źle rozsmarowany samoopalacz.
O przebarwieniach w ciąży coś tam kiedyś słyszałam aczkolwiek jakoże sama nie mam tendencji do przebarwień nie przejmowałam się zbytnio i oprócz grubej warstwy kremu z filtrem smarowanej na twarzy i sporadycznie szyi, w tym roku zupełnie zapomniałam o swoim ciele...I niestety zemściło się to na mnie...Mieszkam w strefie podzwrotnikowej gdzie lato trwa około 6 miesięcy (od maja do mniej więcej końca października) i słońce jest niesamowicie mocne, tak że nie ma mowy o jakimkolwiek opalaniu (no chyba że nad morzem, aczkolwiek ryzyko poparzeń jest wielkie). Na Tajwanie i wcałej Azji zresztą panuje kult białej skóry i parasol przeciwsłoneczny, czapki z daszkiem, rękawiczki do łokci, specjalna odzież powstrzymujaca filtry UVA i UVB są powszechnym widokiem w lecie. Dzięki temu Tajwanki wyglądają naprawdę młodziej niż Polki.
Od kilku lat prawie się nie opalam i przed wyjściem z domu zawsze nakładałam produkt z filtrem jednak w tym roku lato wypadło na okres mojego pierwszego trymestru gdzie oprócz okropnego samopoczucia ( spray z filtrem 30 Neutrogena wywoływał u mnie mdłości) miałam urwanie głowy z załatwianiem dokumentów potrzebnych do ślubu i wizy małżeńskiej. No i w ten oto sposób "dorobiłam" się rąk i dłoni pokrytych plamami. Teraz nic nie mogę z tym zrobić, ale gdy już urodzę w ruch napewno pójda kremy wybielające...
Całe szczęście na twarz zawsze nakładałam filtr dość grubą warstwą. Od jakiegoś roku moim ulubionym produktem do twarzy, który jak na razie zasługuje na mój KWC (kosmetyk wszech czasów) jest filtr Diora. Jest to filtr mineralny szczególnie polecany dla osób z cerą nietolerujacą zwykłych, chemicznych filtrów, dla kobiet w ciąży oraz dla dzieci. Dlaczego filtry mineralne poleca się w ciąży? Otóż tworzą one warstwę ochronną na zewnątrz i nie przenikają do krwiobiegu. Są bardzo wygodne bo nie trzeba ich reaplikować w ciągu dnia. Dość trudno je zmyć, zwykła woda nawet z żelem do mycia twarzy nie da rady usunąć pozostałości po filtrze, do tego służą olejki do demakijażu (Shiseido posiada specjalny olejek do zmywania filtrów, ja mam Shu Uemurę i też świetnie się sprawdza).
Dior składa się z 19% tlenku cynku (niespotykane na rynku stężenie) który świetnie działa również jako kosmetyk pielęgnacyjny. Od kiedy go używam moja cera wygląda i czuje się znacznie lepiej oraz dłużej pozostaje matowa. Występuje w dwóch "kolorach" transculent oraz pearly white. Ja posiadam peraly white i muszę powiedzieć, że uwielbiam efekt perłowy na mojej cerze. Tego drugiego nie używałam bo jak wiadomo- "dobre jest wrogiem złego", więc boję się że mi nie podejdzie. Jednymi minusami (dla mnie akurat to plus bo nie muszę już stosować podkładu, tylko sam korektor) jest fakt, iż filtr ten bieli i trzeba trochę się napracować aby dobrze go rozetrzeć na skórze (po jakimś czasie stapia się z cerą i staje się prawie niewidoczny). Ponadto nie za bardzo lubi się z podkładami jakimikolwiek (próbowałam wiele) i najlepiej wygląda samodzielnie przypruszony pudrem sypkim. No i ta cena...
Dior składa się z 19% tlenku cynku (niespotykane na rynku stężenie) który świetnie działa również jako kosmetyk pielęgnacyjny. Od kiedy go używam moja cera wygląda i czuje się znacznie lepiej oraz dłużej pozostaje matowa. Występuje w dwóch "kolorach" transculent oraz pearly white. Ja posiadam peraly white i muszę powiedzieć, że uwielbiam efekt perłowy na mojej cerze. Tego drugiego nie używałam bo jak wiadomo- "dobre jest wrogiem złego", więc boję się że mi nie podejdzie. Jednymi minusami (dla mnie akurat to plus bo nie muszę już stosować podkładu, tylko sam korektor) jest fakt, iż filtr ten bieli i trzeba trochę się napracować aby dobrze go rozetrzeć na skórze (po jakimś czasie stapia się z cerą i staje się prawie niewidoczny). Ponadto nie za bardzo lubi się z podkładami jakimikolwiek (próbowałam wiele) i najlepiej wygląda samodzielnie przypruszony pudrem sypkim. No i ta cena...
W domu mam też obecnie dwa filtry chemiczne, których używam dość sporadycznie: Estee Lauder- produkt spontanicznie zakupiony na lotnisku (spodobał mi się zapach). Niestety niewypał wielki bo świecę się po nim jak latarnia.
Oraz SK-II pochodzący z czasów mojej wielkiej miłości do tej japońskiej firmy (niezły, ale wybierając pomiędzy nim a Diorem bez zastanowienia wybrałabym Diora, a cena taka sama więc...sorry SK-II).
Bardzo żałuję, że tak się "zaniedbałam", mam tylko nadzieję, że plamy te nie zostaną ze mną na zawsze:) i już zaczęłam buszować po internecie w poszukiwaniu właściwego preparatu mającego mi pomóc w pozbyciu się "cętek". A na pocieszenie kupiłam sobie dzisiaj bambosze za grosze...Winter is comming:)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Czekam na Twój komentarz:)