To będzie już mój trzeci raz...Pierwszy - świętowałam w tajemnicy (mąż miał się dowiedzieć o Adriance w swoje urodziny kilka dni później), za drugim razem ubrałyśmy się obie z Adzikiem w pasiaki i miałyśmy małą sesję z "ręki" a w tym roku również kameralnie, bez zbędnego blichtru, tylko ja i ONA i aparat :)
Dzień Matki obchodzi się na Tajwanie na wzór amerykański w drugą niedzielę maja. I ja chyba też z lenistwa zaczęłam ochodzić je teraz a nie 26 maja...Adzik jest malutki więc jeszcze trochę sobie poczekam na laurkę, wierszyk, piosenkę czy co tam będzie:)
W tym roku powiedziałam że nie chcę tortu ani nic słodkiego...mąż odsypia cały dzień a ja z Adzikiem "czytamy" bajeczki, oglądamy kreskówki, jemy i leniuchujemy... Omijam kanały z wiadomościami bo z góry wiem że temat świętowania z mamą będzie przewijał się co najmniej przez 2 kolejne dni...
Pomimo szczerych chęci nie lubię jednak Dnia Matki w wydaniu tajwańskim...Jest to chyba jedno z najbardziej zkomerconalizowanych i odhumanizowanych świąt tutaj...Już od połowy kwietnia wszystko dookoła krzyczy wręcz "Dzień Matki"- kup, kup, kup - podziękuj w ten sposób mamie...Prezent musi być drogi ( w tym roku szczegolnym powodzeniem według pewnej stacji telewizyjnej cieszą się mega drogie, siegające 10 tyś zł krzesła do masażu dla umęczonej mamy), kolacja w dobrej restauracji musi mieć co najmniej kilka dań, a wizerunek mamy na otaczających reklamach jest smutny- zmęczona, ubrana w szmaty kobiecina w średnim wieku ( z którą nijak się nie utożsamiam) szczerząca się do wręczających jej kwiaty dzieci...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Czekam na Twój komentarz:)