Tym razem będzie trochę mniej ogólnikowo a więcej o Adusi i jak sobie radzi czyli o pierwszych dniach Bubika w przedszkolu. Jak juz pisałam nie było łatwo, dalej jeszcze jesteśmy w trakcie aklimatyzowania się (nawet nie wiem czy takie słowo istnieje) ale z tego co widzę przed nami jeszcze długa droga...
Adusia była w przedszkolu dwa razy na około godziny tak żeby się oswoiła z miejscem oraz żeby sie nie bała zostać sama...Oczywiście dwa razy to o wiele za mało, plany popsuła nam dwutygodniowa choroba Adzika i w rezultacie pierwszy i drugi dzien był przepłakany (nie w całości ale kopanie, bicie, wyrywanie się, paniczny strach się pojawiły). Trzeciego dnia Adzik została sama na cały dzień czyli na 8 godzin (od 9 do 17) i płakała, była smutna, potem nie chciała wrócić z tatą do domu...Było ciężko...
Sytuacja przez 4 tygodnie (bez 3 dni) nie poprawiła się dużo, Adzik dalej płacze rano, rozumie już że mama idzie do pracy i sama to sobie powtarza ale mimo wszystko łzy są (do przedszkola odprowadzam ją ja a potem pędzę do pracy natomiast z przedszkola odbiera ją tata). Daje się zabrać pani nauczycielce, którą podobno polubiła, wchodzi już do klasy (przez pierwsze 2 tygodnie nie było o tym mowy, Adzik w tym czasie był zabawiany przez właścicielkę oraz inne panie na recepcji oraz oczywiście Ciocię Anię) maluje i pisze w książeczkach, bawi sie zabawkami, nie je nic oprcz przygotowanego przeze mnie chleba czy jogurtu, nie śpi, nie wiem nic o kontaktach z innymi dziećmi i będę musiała się dopytać gdyż w kolejnych tygodniach pewnie to będzie najważniejsze.
Jestem bardzo ciekawa kiedy Adusia się przełamie i przestanie płakać, kiedy z radością przestąpi próg przedszkola, kiedy zacznie mi opowiadać jak było a nie tylko "Płakało" (tak Adzik relacjonuje swój pobyt w przedszkolu)...Być może jest jeszcze nie gotowa? Wydawało mi się że troche lepiej to zniesie, to znaczy miałam taką trochę niefrasobliwą i lekceważącą wizję powtarzaną zreszta przez wszystkich :"Popłacze dwa tygodnie i jej przejdzie" a w praktyce zwłaszcza że chodzi o własne dziecko wygląda to trochę inaczej...Cóż, pożyjemy - zobaczymy...W każdym razie mam nadzieję że najgorszy etap mamy już za sobą.
a chodziłyście wcześniej na jakieś zajęcia? mi się wydaje, że u nas w przedszkolu idzie gładko dzięki temu, że chodziliśmy z córką na różnego typu zajęcia od kiedy skończyła 18 miesięcy.
OdpowiedzUsuńJak to czytam to samej chce mi się płakać. Biedna Ada :( Wydaje mi się ,że nie jest jeszcze gotowa ale jak mus to mus. Moja córka ma teraz 22 miesiące i chyba za rok dam ją do przedszkola ale już teraz widzę ,że będzie ciężko. Mała jest raczej nieśmiała, bardzo przywiązana do mnie bo ze mną spędza całe dnie ( tata za granicą ). W naszym przedszkolu , jedynym w mieście nie ma procesu adaptacji ale może wybłagam dyrektorkę o to żeby mała na początku chodziła na 2 godzinki dziennie. No tak jak koleżanka wyżej napisała różnego rodzaju zajęcia pewnie dużo dają,mam właśnie zamiar przez ten rok chcodzić z małą żeby się oswoiła. Ehh ciężki temat, życzę powodzenia , oby Adusia się zaklimatyzowała :)
OdpowiedzUsuń