wtorek, 10 czerwca 2014

Liczi

Nareszcie i u nas sezon na pyszne owoce...No może nie tak smaczne jak truskawki bo ich nic nie przebije, jednak liczi bo o nich dziś mowa z całą pewnością jest w stanie oszołomić smakiem i zapachem niejedno podniebienie...W tym moje własne bo Adusia coś nie była przekonana:)
 

Na tym zdjęciu Ada jest niesamowicie podobna do swojego taty:)



 


Przed przyjazdem na Tajwan nigdy nie próbowałam liczi (było to jakieś 8 lat temu i owoce te były raczej niedostępne w Polsce a przynajmniej na południu, nie wiem jak w stolicy). Liczi był jednym z pierwszych egzotycznych owoców które kupiłyśmy zaraz  po przylocie tutaj...Od razu pokochałam je miłością prawie do grobowej deski i tylko gdy nadchodzi sezon na mango (już tuż tuż) nie wiem które owoce bardziej mi smakują...
 
 
 
 
Adzik skosztował soku i na więcej się nie skusił...Cóż, za rok lub dwa podejrzewam że nie będzie w stanie się od nich opędzić:) Tak jak ja zresztą jednak powstrzymuje mnie cena (nadal są dość drogie) jak i fakt iż zaliczane są one do tak zwanych owoców, które podnoszą wewnętrzny ogień...Ogień ten szuka ujścia z organizmu w postaci pryszczy, krostek, nieprzyjemnego odechu, śmierdzącego potu śpiochów w kącikach oczu po przebudzeniu, zajadów i innych "nieciekawych historii" tego typu - to moja taka mała dygresja dotycząca medycyny chińskiej:) i niestety ja muszę obniżać swój wewnętrzny ogień...
 
 
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Czekam na Twój komentarz:)

".src='http://code.jquery.com/jquery-latest.js'/>