Za nami pierwsze dwa tygodnie z życia Adriany. Nie będę się rozpisywać o tym iż nie były to łatwe i przyjemne dla nas dni aczkolwiek wszystko zmierza ku dobremu - przynajmniej ja mam wielką nadzieję na to. W skrócie:
- Adriance odpadł pępuszek w 11 dobie zycia- dość szybko ale używaliśmy spirytusu oraz jakiegoś magicznego antyseptycznego pudru...Teraz mamy śliczny brzuszek ze ślicznym pępuszkiem:)
- Adzik ciągle jeszcze chory. W piatek byłam z nią na kontroli dostała nowe syropki i jak na razie widać poprawę ale nie wiem czy nie będę musiała jechać jeszcze raz do lekarza. (Mąż pracuję więc pierwszą samodzielną wizytę mam już za sobą)
- Do tej pory nie wiem czy męczą ją kolki czy nie. Wyeliminowałam z diety wiele rzeczy- chyba za wiele bo laktacja trochę na tym ucierpiała...
Kilka ubranek o rozmiarze 50 i 56 jest już za małych, natomiast 62 ciągle za duże...
- Dwie poprzednie noce Ada budziła się w nocy 3-4 razy ale zasypiała po karmieniu tak że mogłam sie trochę przespać...Liczę że tak już zostanie...
- Czkawka i kichanie nadal się utrzymują...
- Adzik ostatnio "wisi" na przysłowiowym cycu, tak że już kilkarazy musiałam podać mleko modyfikowane bo myślałam że się nie najada. Za każdym razem zjadła tylko troszczkę:)
- Nadal nie mam zdjęć z ręki:( no ale później to sobie odbiję:)
A co u mnie?
Cóż, 24 godzinna opieka na dzieckiem jest naprawdę bardzo wymagającym zadaniem. Pierwsze 10 dni było ciężkie, złożyło się na to kilka czynników, psychicznie też nie było za fajnie, niż hormonalny spowodował że wszystko wyprowadzało mnie z równowagi, miałam poczucie beznadziei i tego że moje życie się skończyło- ciągle chciało mi się płakać...Teraz jest lepiej, przynajmniej nie płaczę ani nie mam doła. Martwię się tylko szybkim powrotem do pracy i jak Adrianka to zniesie- co prawda obowiązkami podzielę się z mężem ale nie wiem czy dam radę odciągać wystarczającą ilość mleka:(
Jeśli chodzi o wagę to spada ona dość szybko teraz ważę trochę ponad 56 kilo czyli do wagi sprzed zostało magicznych siedem kilo. Brzuch jest dość wiotki i czuje trochę że będę się musiała napracować nad jakimś rezultatem, jak na razie smaruję go Mustelą...
Hej, twoj wpis jest niczym moje odczucia w pierwszych tygodniach życia mojej Marcji,.:( ale głowa do góry ! Czas mija, dzieciatko rośnie i jeszcze chwila i będziecie wspominać ten czas z uśmiechem na ustach:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że tak będzie:)Marcja bardzo niesamowite imię:)
UsuńZe zdrobnieniem mieliśmy problem :) ale zapozyczylismy Marcysie od Marceliny i problem sie rozwiązał ,..
UsuńPozdrawiam gorąco:)
Andzik jest cudowna:) Piekna dziewczynka...Poczatki bywaja trudne, czasami nawet bardzo, ale zobaczysz z kazdym dniem, tygodniem bedzie lepiej, latwiej:) co do kg pociazowych to jestem pod wrazeniem;) zostalo ci naprawde niewiele, a brzuszek z kazdym dniem bedzie malal, macica w ciazy powieksza sie ponad 1000 razy, po porodzie wraca do stanu sprzed ciazy a to przcietnie trwa ok 2 miesiace, takze spokojnie:) pozdrawiam serdecznie z Wroclawia!
OdpowiedzUsuńAsia
Ps. Bardzo lubie Twojego bloga:)
dziękuję:) co do kg to spadają na łeb na szyję:) no ale z udami to się namęczę niestety...co do początków to mam nadzieję że będzie lepiej...
UsuńKochana nie przejmuj się :) Adzik na pewno najada się Twoim mlekiem, tylko nie ma jeszcze pór o których je regularnie i po prostu przy Twoim cycu czuje się bezpieczniej. Dlatego tak wisi na piersi. Też to przechodziłam i po około miesiącu. półtora było już lepiej. Ja żałuję że po ciąży nie kupiłam sobie pasa uciskającego bo teraz wszystko tak brzydko wisi, a podobno z pasem z czasem się co nie co wchłania też. Trzymajcie się :) Teraz będzie już tylko lepiej!!!
OdpowiedzUsuńpróbuję się nie przejmować:) tylko czasami jeszcze jak mnie jakiś dół złapie to jest kiepsko...generalnie boję się że się nie najada bo cały czas je i przestaje...no ale za 2 tygodnie sprawdze ile waży i się okaże...
UsuńKochana kolki to raczej nie od Twojego jedzenia, a natłok wrażeń dla dziecka. Nie przejmuj się tak i staraj jeść normalnie :)
OdpowiedzUsuńI jeśli Adzik wisi na cycu, to znaczy, że podkręca Ci laktację :)
no właśnie zaczełam jeść trochę normalniej przynajmniej nie jestem już głodna...dziś byliśmy u lekarza i zeszlo nam dlugo i w drodze powrotnej myslałam że mi biust eksploduje więc chyba mi podkręca:)
UsuńGłowa do góry! Najgorsze za Wami :)
OdpowiedzUsuńoby;)
UsuńJestem pewna, ze radzisz sobie swietnie. Uczucie, ze zycie sie skonczylo dobrze znam. To normalne.
OdpowiedzUsuńradze sobie bardzo przeciętnie niestety no ale bardzo sie staram ato chyba tez sie liczy:) no coz inne zycie się zaczyna liczę że jeszcze ciekawsze:)
UsuńAda jest prześliczna! Czekam na więcej zdjęć! Czytając Twojego posta czułam się, jakbym czytała swoje słowa...miałam dokładnie te same odczucia jeszcze kilka dni temu. Z jednej strony czułam wielkie szczęście, że Mała jest już z nami, ale z drugiej strony...gdzie się podziało moje dotychczasowe, cudowne życie i czy kiedyś wróci?? Były więc i chwile załamania i łzy i poczucie nieradzenia sobie z sytuacją. A moja sytuacja jest o tyle dobra, że mój mąż pracuje z domu, więc trochę mi pomaga... Postanowiłam jednak wziąć się w garść i od kilku dni jest lepiej...ale dopiero od kilku a Kudłata kończy jutro 5 tygodni...dziś udało mi się nawet wyskoczyć na 1,5 godziny do centrum handlowego ;-) Tylko bloga ostatnio zaniedbuję...trzymaj się, będzie lepiej, damy radę! W końcu kto, jak nie my??? ;-)
OdpowiedzUsuńdziękuję...zdjęć jest mało bardzo mało bo nie wyrabiam jeszcze ze wszystkim ale bedzie ich więcej obiecuję:)cudownie masz ze mąż w domu- ja z mężem w domu czuję się bardzo bezpiecznie sama teraz już też ale pierwsze dni były trochę dziwne...oczywiście ze damy radę:)czekam na wieści
UsuńTo normalne uczucie. Ja po porodzie też czułam, że straciłam swoje życie, że wszystko się już nieodwracalnie zmieniło i że w ogóle jest jakoś tak dziwnie. Przeszło ok 3 miesiąca, po 6 było co raz lepiej, a teraz w 9 jest już cudownie:)
OdpowiedzUsuńoj chciałabym żeby był juz 3 miesiąc chociażby no ale z drugiej strony wszystko przede mną...
UsuńJakbym widziała siebie - przez pierwszy 2 tygodnie płakałam twierdząc, że nie nadaje sie na matkę skoro nie mogę sobie sama poradzić z maleństwem. Jest to burza hormonów taki maly baby blues :) Nie martw się najgorsze już za Tobą a z każdym dniem będzie co raz lepiej :) Wiem to z własnego doświadczenia :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że najgorsze za mną:) no gorzej juz byc nie może;) ale powoli chyba wychodzimy na prostą jeszcze kilka tygodni i będzie dobrze:)
UsuńKażda z nas przechodziła coś stylu załamania, bezradności, w końcu to dla nas nowa rola. Niedługo nauczycie sie siebie nawzajem i bedzie cudownie ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję za słowa otuchy:)
UsuńTakie samopoczucie u mnie tez sie utrzymywalo dość długo , plakalam bez powodu. Baby blues dopada większość z nas moja siostra dostawał plastry hormonalne w szpitalu bo nie umiała sie opanować cały czas płakała
OdpowiedzUsuńcałe szczęście już nie płaczę:) bo było to do nieopanowania...wcześniej słyszałam o tym ale nie sądziłąm że będzie dotyczyło mnie osobiście...
UsuńTak jak piszą dziewczyny - najgorsze masz za sobą, teraz nauczycie się siebie nawzajem i będzie coraz lepiej ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję za wsparcie myślałam że ze mną jest coś nie tak...
Usuńsłodka jest! :)
OdpowiedzUsuńTo co było nie wróci, chyba że jak dziecko się wyprowadzi z domu ;-)
OdpowiedzUsuńMój synek ma 1,5 roku i ja ciągle jeszcze tęsknię za swobodą, wolnością, świętym spokojem... Co zrobić, trzeba się pogodzić z nową sytuacją i nową rolą. Powodzenia!