Pomimo ogromnego zmęczenia (nieprzespane noce i krótkie drzemki w ciągu dnia) postanowiłam jak najszybciej opisać mój poród gdyz wiem że im później wiele rzeczy umyka z naszej pamięci...
Zdecydowana byłam na wywołanie porodu jednak w niedzielę postanowiłam dać Adzie jeszcze jedną szansę i poczekać trochę dłużej...
Około 16.00 - Pojechaliśmy do lekarza jak co niedziela i chciałam wybrać termin wywoływania...
Około 17.00 - Rutynowe ważenie (65kilo) badania moczu, ciśnienia no i KTG...Okazało się jednak że mam już dość regularne i mocne skurcze a lekarka się dziwiła że ich nie czuję poczym postanowiła zbadać rozwarcie- tylko dwa palce. I prawdobodobnie tak się zaczął poród...
Około 18.30 - Lekarka stwierdziła że muszę zostać na kolejne KTG a w między czasie mogę pochodzić, podjeść coś.
Nadrabiam miną ale leżenie na skurczu jest dość bolesne |
Około 18.30 - Lekarka stwierdziła że muszę zostać na kolejne KTG a w między czasie mogę pochodzić, podjeść coś.
Około 19.30 - Mąż pojechał kupić kolację a ja zostałam przypięta do KTG- skurcze się zwiększały
Około 21.30 - Gdy w końcu mogłam wstać (KTG trwało około 40 minut a pozycja leżąca nie jest przyjemna) po prostu odeszły mi wody:). No więc bez zbędnego gadania dostałam koszulę i miałam czekać na rozwój wypadków- czyli kroplówkę z oksytocyną...
Około 22.00 - Mąż załatwiał formalności gdyż ja już ledwie stałam . Kolejne badanie szyjki i rozwarcie 3 palce - pamiętam wieść że to dopiero 3 cm załamała mnie...
Około 23.30 - Jednak nie musiałam czekać długo i okazało się że jest już 5 cm i mogę przygotowywać się do wejścia do wody. Mąż musiał wejść razem ze mną żeby mnie trzymać i pomagać przeć...Brak jakichkolwiek rzeczy nie był problemem - dostałam wszystko od podkładów, ręcznika, klapek, kubka, bielizny jednorazowej po ręczniki i ubranie dla męża...
Około 1.00 - rozpoczyna się faza parta...Okazuje się jednak że źle oddycham przez co szybko się męczę i prę nie dość mocno...
Około 2.00 - położna widząc że moje parcie nie daje skutków decyduje się na KTG - muszę wyjść z wody przebrać się i położyć na stole.Rozwarcie 8 palców. Ledwo stałam na nogach więc wizja wychodzenia z wanny, suszenia i przebierania była nie do zniesienia. Na szczęście wszyscy mi pomogli...
Około 2.30 - parcie na leżąco na stole trochę posuneło sprawy w czasie i mogłam wrócić do wanny. Męczyłam się dalej i byłąm coraz bardziej zmęczona. Na koniec stwierdziłam że na pewno nie uda mi się urodzić...
Około 3.00 - przyszła lekarka a mi kazali dotknąć główki dziecka, pomogło i na kolejnym skurczu na świecie pojawiła się Adriana...
Około 3.15 - Mąż przecina pepowinę
Około 3.20 - Wychodzę z wanny, przechodzę na stół aby urodzić łożysko a Adriana pierwszy raz pije mleczko...
Około 5.30 - Przechodzimy do naszego pokoju, Adrianka odpoczywa po trudach porodu...
W klinice przebywaliśmy do środy rano, bardzo mile wspominam cały pobyt, pielęgniarki bardzo miłe, uśmiechnięte, generalnie pomagały mi we wszystkim...Najlepiej wspominam wyżywienie, pomimo zmęczenia i osłabienia zjadałam wielkie porcje tradycyjnego jedzenia połogowego i było pyszne. Dziś już wiem iż jeśli będzie następny raz to na pewno bedę chciała zamieszkać w specjalnej klinice połogowej.
Adzik nie miał większych problemów za zdrowiem, trochę miała spuchniete oczka, oraz ze względu na żółtaczkę spędziła noc na naświetlaniu. Ja w drugiej dobie nie miałam wystarczająco pokarmu (pielęgniarki mnie pocieszały że napewno będzie go aż za dużo niedługo) więc musiała zostać 2 razy dokarmiona mlekiem (po powrocie do domu dokarmiliśmy ją raz jeszcze i od tego czasu jest na moim mleku).
I teraz jesteśmy już w domu 5 dni ja w dalszym ciągu jestem trochę "zakręcona"- tego posta piszę już 3 dzień gdyż trochę brak czasu - nie jest lekko ale mam nadzieję że w ciągu najbliższych tygodni sytuacja się ustablilizuje:)
Edycja: Podsumowując mój poród był w 100% naturalny, bez znieczulenia, bez lewatywy, nacinania, tylko sprawdzano tętno dziecka dość często jeśli chodzi o zewnętrzne urządzenia. Poród w wodzie naprawdę jest mniej bolesny niż zwykły na łózku w pozycji leżącej (jak wyszłam na KTG to skurcze bolały mocniej) niestety woda wpływa też na siłę parcia- prze się po prostu słabiej w wodzie. Co mi się nie podobało to to, że na skurczach partych nie mogłam przybrać wygodnej mi pozycji tylko musiałam siedzieć i trzymać nogi w specjalnych poręczach...Czy coś bym zmieniła? Chyba ćwiczyłabym oddychanie i ewentualnie jakieś techniki radzenia sobie z bólem gdyż kilka razy straciłam panowanie nad sobą i wpadłam w panikę co wywoływało jeszcze większy ból.
Popłakałam się ze wzruszenia:-) Adzik jest śliczna a Ty bardzo dzielna.
OdpowiedzUsuńOj nie jestem dzielna- myślałam że lepiej zniosę bóla okazał się że nie jestem taka twarda za jaką się uważałam...
UsuńGratulacje:)
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńZdrowia dla maleństwa :) A o pokarm się nie martw, będzie aż aż, ja już rok karmię i końca nie widać :)
OdpowiedzUsuńŻe Wy mieliście czas i głowe do tego żeby zdjęcia robić hehe :D
dziękuję:) pokarm juz jest ale mała nie umiejeszcze dobrze ssać...czas był w przerwach miedzy skurczami na początku potem pielęgniarka nam pomagała:)
Usuńnie wiem niestety co to poród naturalny bo moja mała nie obróciła się jak trzeba, ale podziwiam.
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda ten pokój w klinice. Zupełnie inaczej niż u Nas choć u mnie w szpitalu na położniczym, też jest ładnie i kolorowo.
Życzymy zdrowia dla córeczki:)
klinika super pod każdym względem...trochę inaczej niż w polsce...ale tu w szpitalach też nie ma tak fajnie...
Usuńswietna klinika no i pieknie wyglada jedzenie...
OdpowiedzUsuńgratuluje serdecznie...
uwazam, ze odjescie wod to cudne uczucie :-)
odejście wód mnie strasznie zaskoczyło...było chlup dwa razy smieszne uczucie:)klinika super...ciesze sie ze jednak wybralam klinike zamiast szpitala:)
UsuńPieknie:)
OdpowiedzUsuńAle to co mnie zastanowilo to to parcie....Skurcze parte to ostatnia, najkrotsza faza, u Ciebie trwala dosc dlugo...Pamietam jak mnie sie zaczynaly bole z krzyza i rozwarcie bylo wlasnie okolo 8 cm to zabronbili mi przec. Polozna mowila, zebym mimo wszystko nie parla, bo jeszcze nie czas na porod. I dopiero jak rozwarcie bylo pelne to kazali przec. Ostatnia faza boli partych trwala u mnie 30 minut, co i tak wydaje sie byc dlugie.
Pytalam poloznej dlaczego nie moge przec, a ona mi powiedziala, ze jak sie prze w zlym momencie to raz, ze czlowiek sie meczy, a dwa, ze moze popekac....
A klinika rewelacyjna...az zazdroszcze:))))))))))
zgadzam się,u mnie było identycznie. Też nie mogłam wcześniej przeć co oczywiście było nie do zniesienia i wykonania- w efekcie czego popękałam.
UsuńKlinika świetna, od razu lepiej się rodzi :)))
Gratuluję :)
No wlasnie. To dziwne. Pelne rozwarcie to przeciez 10 palcow
Usuńja cały czas czekalam na 10 palcow ale przy 8 mi powiedzieli ze jak bede chciala przec to mam przec a polozna cos tam gmerała bo glowka sie zaklinowala o jaks kosc z tego co zrozumialam i mialam przec a ona ja nakierowywala...potem kolo 9 palca powiedzieli zeby nie przec ale bylo to niewykonalne...wiec polozna tylko robila mi masaz. ktory bolał...no i oczywiście popękałam ale nie jakoś strasznie tylko trochę podobno:(
UsuńGratulacje :) warunki super-zazdroszczę :) jedzenie wygląda bosko -też zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Was :)
www.drugianiol.blogspot.com
Pozdrawiam:)
dziękuję:) warunki bardzo fajne- jedzenie niesamowite. załuję że tam dłużej nie zostałam:(
UsuńFajnie, tez chcialam rodzic w wodzie, ale mialam wysokie ciśnienie i zatrucie ciążowe wiec odpadlo... klinika wyglada naprawde super a jedzenie... youumy! Adriana cudna!!
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAMY!
poród w wodzie (po tygodniu) jest super mam swietne wspomnienia...jedzenie było obłędne i strasznie go dużo było...adrianka je i rośnie:)
Usuńgratuluję raz jesczze, wiem, że poród to nie "przelewki" nawet ten w wodzie;)
OdpowiedzUsuńswoją drogą świetny szpital, wygląda jak hotel! i to jedzenie, co to w ogóle jest?!
poród w wodzie -rewelacja! i super, że mąż przy tym tak czynnie może uczestniczyć!
A Adrianka jest prześliczna!
buziaki i 3mam kciuki za znośną i łatwą codzienność!!!!!!!!!!!!!!
w trakcie porodu i po zastanawiałam się jak to możliwe że ziemia jest tak zaludniona bo przecież poród to straszliwy ból- nie do opisania...ale teraz ja już go nie pamiętam a mam Adriane przy sobie i to się liczy- eh, ta natura to podstępna jest...poród był w prywatnej klinice i o dziwo wyszedł taniej niz w szpitalu- przy zapłacie rachunku mocno się zaskoczyłam:) jedzenie- tradycyjne połogowe, które ma wzmocnić mamę było przepyszne....oj jak narazie codzienność nie jest łatwa ale będzie:)
UsuńAż mam wyrzuty sumienia, że tak późno piszę, ale nasza codzienność jeszcze się nie ustabilizowała ;-)...ciekawe, ile nam to jeszcze zajmie ;-) Strasznie dzielna z Ciebie dziewczyna! Super, że masz dobre wspomnienia z kliniki, że Cię ten pierwszy raz nie zniechęcił do kolejnych ;-) Buziaki dla całej Waszej Trójki! Ada jest przeeeeeesłodka!
OdpowiedzUsuńDziekuje wiem co znaczy nieustanilizowana codziennosc ja nie mam czasu na nic mala zaczela miec kolki
OdpowiedzUsuńpiękny opis porodu, wszystko staje przed oczami i przywołuje niedawne chwile :) Urodziłyśmy prawie w tym samym czasie nasze Córeczki (06.02.2013), też rodziłam czysto naturalnie, bez znieczulenia, bez nacinania, ale i bez oxy, też nie czułam pierwszych skurczy i też potem ból mnie przerósł. A swój poród opisywałam ok dwóch tygodni :)
OdpowiedzUsuńGratuluję ślicznej Córeczki, jestem dziś pierwszy raz na Twoim blogu i pewnie pozostanę tu na dłużej, fajnie piszesz, piękny blog :)
pozdrawiam serdecznie
Sorry Kobiety! Ale ja tego nie kupuję.
OdpowiedzUsuńMyślicie, że jesteście takie fajne? Bo tyle wycierpiałyście? Takie z w Was Matki Polki!
O jej! Taki ciężki poród miałam, tyle godzin cierpiałam, jaka ja to jestem silna i wytrzymała! Gówno prawda! Jesteście słabe! Po co decydujecie się na porod naturalny?Bez znieczulenia, poniżający i bolesny? Bo co? Takie silne jesteście? Twarde Matki Polki z krzyżem na plecach? Sorry, ja tego nie kupuję! Jest znieczulenie a jak już wpadłyście to sorry…ale nie żyjemy w średniowieczu..są środki antykncepcyjne, ginekolog, edukacja, aborcja. Po co robicie z siebie cierpniętnice? Nie współczuję Wam! I Piszę to z całą świadomością swoich słów i i ich konsekwencji. Jak same sobie fundujecie taki koszmar to Wasz problem, Wasz wybór, Wasze prawo..Ale nie piszcie o tych porodach i Waszych cierpieniach bo to naprawdę nikomu nie pomaga. Wasz problem, że nie miałyście znieczulenia, rodziłyście w państwowym szpitalu i przeżyłyście koszmar. Mnie to nie rusza!! Ile można czytać i słuchać o rodzeniu, bólu, stresie? Ile??? Co Wy myślicie, że my będziemy Wam współczuć? Głaskać po główce bo Wy to takie fajne i tyle przeszłyście?! Nie, nie współczuję Wam… I nie kupuję tej ideologii Matki Polki – cierpiącej, rezygnującej ze swoich ambicji i marzeń, podporządkowanej mężowi i dzieciom. Jak Wy wyglądacie w wieku 30 lat?? Otyłe, zaniedbane, smutne i zdołowane. Potem się dziwicie, że Wam się małżeństwa rozpadają. Mąż odchodzi do atrakcyjnej trzydziestolatki, która robi karierę i nie chce dzieci. A Wy? Znowu skopane, pogrążone w smutku Matki Polki nie dajecie sobie rady z rzeczywistością. Sorry, taki mamy klimat…i rzeczywistość. Albo się robi karierę albo rodzi dzieci i bawi w rodinę. Nie kupuję Waszych bajek o macierzyństwie i poświęceniu. Nie jesteście „ święte” pisząc o porodach, nacięciach krocza bólu i reszcie tych poświęceń. Sorry dziewczyny! Ja tego nie kupuje i mam dość Waszych opowieści o tym, jakie to wspaniałe i silne jesteście bo to wszystko zniosłyście i żyjecie! Sorry.. ale to Wasz problem, wasz wybór, wasze zmory,, Jak chcecie za to gratulacji i oklasków to nie ode mnie..bo powtórze to jeszcze raz: JA TEGO NIE KUPUJĘ! Chcecie to rodżcie bez znieczulenia, bójcie się, cierpcie i narzekajcie.. ale mnie to nie rusza! Może ANTYKONCEPCJA nic Wam nie mówi ale to istnieje! A cierpiętnic i biednych matek to My już mamy dość! Więc albo nie zachodżcie w ciąże albo nie piszcie jakie to jesteście wspaniełe bo urodziłyście dziecko! Dajcie spokój z tymi tekstami i idżcie zmieniać pieluchy i użalać się nad sobą!
<3
UsuńBarwo, gratuluje. Ja miałam rodzić w Irlandii ponieważ wybierałam się tam w sierpniu. Jednak poród zaskoczył nas w Łodzi. Rodziłm w klinice www.salve.pl i też jestem zadowolona. Nie wyszło do końca jak planowałam ale Asia już jest z nami.
OdpowiedzUsuń