piątek, 2 listopada 2012

Piątek, piątek...weekendu początek:)



 
 Dziś moja kolejna muzyczna obsesja, którą ostatnio ponownie odkryłam. Co tu dużo mówić uwielbiam tą piosenkę, zdetronizowała ona nawet Ushera o którym pisałam tydzień wcześniej...Mam nadzieję, że chociaż części z Was przypadnie do gustu;)

Z góry muszę wszystkich uprzedzić dzisiejszy post będzie bardzo chaotyczny, co spowodowane jest prawdopodobnie moją wielką radością z nadchodzącego weekendu.Ostatnio zauważyłam, iż im bardziej w zaawansowanej ciąży jestem, tym bardziej wyczekuję weekendu. Oj nie wiem co się będzie działo za jakieś 7, 8 tygodni...Rzeczywiście może zwolnienia lekarskie czy urlopy dla kobiet w ciąży nie są jednak takim złym pomysłem. A Wy do kiedy pracowałyście?
 
Czeka mnie dość pracowity weekend. Mianowicie jutro przypada moja wizyta u lekarza i trochę się denerwuję czy aby wszystko jest O.K. Muszę poprosić o skierowanie na badanie glukozy, toksopolazmozy i moczu...Mam nadzieję, że nie będzie problemów...No i jestem strasznie ciekawa co lekarka powie na moją wagę (zawsze jakoś komentuje)? Ponadto bardzo chcę już zobaczyć moją Adunię na sonografie, oj stęskniłam się:)

Kolejnym wielkim wyzwaniem będzie zmiana garderoby na zimową. Niestety w szafach mam za mało miejsca i każdego roku muszę pakować część ubrań, żeby zrobić miejsca na inne...Marzy mi się garderoba z prawdziwego zdarzenia...No i typowe weekendowe sprawy, duże zakupy i gruntowne sprzątanie i pranie- nic specjalnego...I pewnie dużą częścią wymienionych rzeczy będę musiała zająć się sama. Mąż zachorował...To znaczy jest przeziębiony no ale jak każda kobieta dobrze wie- mężczyzna chory to mężczyzna umierajacy. Snuje się to takie z nieszczęśliwą miną po domu, kaszle, kicha, rozsiewa zarazki- generalnie nic mu nie jest aż takiego no ale sprawia wrażenie że jest bardzo z nim źle...


 
A ja dziś zrobiłam sobie wyjątkową kolację (jedną z moich ulubionych, jednak przez to nieszczęsne podejrzenie cukrzycy, nie jadłam jej bardzo długo).  Chińskie bułeczki na parze tzw. mantou z Ovaltine (romans kawy zbożowej z kakao).


 
Mantou to węglowodan w czystej postaci, dlatego wolałam go unikać no ale od czasu do czasu można sobie pozwolić;) A Ovaltine to mój ulubiony napój w zimie...Nie pamiętam czy w Polsce jest dostępny czy nie?



A Wy jakie macie plany na weekend. Mam nadzieję, że wypoczniecie i w poniedziałek z radością wrócicie do pracy:). Udanego weekendu!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Czekam na Twój komentarz:)

".src='http://code.jquery.com/jquery-latest.js'/>